środa, 3 grudnia 2008

ten typ tak ma

Marzec 1961 roku odmienił historię motoryzacji, kiedy to podczas wystawy samochodowej w Genewie Jaguar zaprezentował E-Type.

















E-Type narodził się na przełomie 1959/1960 kiedy to pewnego zimowego wieczoru, w barze, jakich pełno na angielskiej prowincji, w głowie Malcolma Sayersa zaświtała myśl by połączyć wiedzę z zakresu aerodynamiki, dodać odrobinę finezji i wyrachowania i wszystko to doprawić dużą dawką wulgarności i ekshibicjonizmu. Ów rzeczony projektant pośpiesznie dopił swego Guinnessa i pognał do domu, by nadać swym wizjom bardziej materialny charakter. I tak oto, po paru tygodniach spędzonych nad deską kreślarską, powstał ósmy cud świata..


Oficjalna premiera samochodu miała miejsce podczas AutoSalonu w Genewie w 1961 roku .O oto by nowy samochód dotarł na czas zadbał sam sir William Lyons, który polecił, by trasę dzielącą Coventry i Genewę  E-Type pokonał "na własnych kołach".


E-Type zaprezentowany został jako dwuosobowy roadster. Prasa szybko okrzyknęła go angielską odpowiedzią na błyszczące Ferrari. Warto zauważyć, że była to niezwykle "przystępna odpowiedź".
Za cenę £2,097 E-Type oferował prędkość maksymalną w granicach 240 km\h i niebanalny design. Od razu przypadł do gustu nie tylko prasie motoryzacyjnej,ale również ówczesnym celebrytom. W swoim garażu posiadali go między innymi George Best oraz George Harrison. Z czasem E-Type obok Brigitte Barot i bikini urósł do rangi ikony lat 60'tych. Można powiedzieć, iż był ,i nadal jest, BB przemysłu motoryzacyjnego.


Kiedy inne samochody zmieniały swe kształty lub kończyły produkcyjny żywot, E-Type przetrwał cały czternastoletni okres produkcji praktycznie bez większych rewolucji. Co prawda, raz na jakiś czas pojawiały się udoskonalenia i zmiany, jednak żadna z nich w znaczący sposób nie wpłynęła na zmianę sylwetki samochodu.


W 1966 roku doszło do pierwszej znaczącej zmiany. Dotychczasową ofertę na którą składały się wersje coupe oraz roadster, dostępny również w wersji cabrio, poszerzono o nadwozie coupe 2+2. A mówiąc po ludzku, dodano po prostu rząd tylnych siedzeń. W 1967 roku ostatecznie zrezygnowano z oszklonych przednich reflektorów, które od tego czasu stały się cechą charakterystyczną dla pierwszej serii E-Type'a produkowanej w latach 1961-1968.  Do najbardziej znaczącej zmiany doszło w 1971 roku, kiedy zdecydowano się przeprojektować przedni grill i poszerzyć dotychczasową ofertę silnikową, na którą składały się dwa motory sześciocylindrowe o pojemności 3.8 i 4.2 litra, o motor o V12 pojemności 5.3 litra.


To chyba tyle o samochodzie i faktach z nim związanych. Jeśli zaś trafi się jakiś purysta marki lub wyznawca skrajnego historyzmu to proszę by powstrzymał swe komentarze. Nie chodzi mi tutaj o przedstawianie historii danego modelu samochodu, a jedynie o krótki, zwięzły i w miarę przystępny jej zarys. Nie chce nikogo zanudzać danymi, jak prędkość czy spalanie... Nie mówiąc już o prowadzeniu, bo jak opisać układ jezdny samochodu, którym się nigdy nie jechało...?

W sumie w latach 1961-1974 wyprodukowano 70 000 egzemplarzy, wiele z nich do dnia dzisiejszego można spotkać w muzeach, rzadziej na ulicach.












Historia motoryzacji pełna jest świetnych samochodów. Jedne wyróżniają się nieprzeciętną stylistyką, inne zaś nietuzinkowymi osiągami. Jednak musi jeszcze wiele wody w rzekach upłynąć, by pojawił się taki, samochód ,który zdetronizuje E-Type.

W pewne pochmurne kwietniowe popołudnie 1999 roku połączyła nas dziwna więź... Dźwięk rzędowej szóstki i niski bas dobywający się z układu wydechowego brutalnie rozdzierał powietrze... Był srebrny, w wersji cabrio. Przejeżdżał tuż obok... Przeżycie to było, z jednej strony bardzo realne, z drugiej miało w sobie coś nierzeczywistego... Coś, z obcowania z nieziemskim bóstwem... Była to miłość od pierwszego wejrzenia... Miłość bezgraniczna... Miłość niczym nieskażona... Miłość nie szukająca poklasku... Miłość nierealna... Miłość niespełniona...

W 1918 Julek Tuwim popełnił taki oto wiersz... 
 Życie?
Rozprężę szeroko ramiona,
Nabiorę w płuca porannego wiewu,
W ziemię się skłonię błękitnemu niebu
I krzyknę, radośnie krzyknę
- Jakie to szczęście, że krew jest czerwona!

Chyba właśnie wtedy, po raz pierwszy czułem że żyję, że mogę osiągnąć wszystko, co sobie zaplanuje.





piątek, 7 listopada 2008

absurdalne szczyty

Dzięki Bogu że wybory w Ameryce się skończyły... Nie będę rozwodził się nad ich wynikiem bo nie mnie to oceniać. Poza tym wiele osób wypowiedziało się już na ten temat... Mnie koniec wyborów cieszy szczególnie ponieważ w końcu, oglądając w Polsce wiadomości, będę mógł usłyszeć co dzieje się w kraju...

Szczytem absurdu jest aby w kraju, w którym na co dzień mieszka 38 mln obywateli przez 3 kolejne dni z rzędu wiadomości, niezależnie od stacji, prowadzone były z USA i dotyczyły tylko tego że w Oklahomie Obama puścił bąka, a Alabamie Mc Cain nie spuścił wody w toalecie. Po co mi te informacje? A już na pewno nie wiem, dlaczego mam się dowiadywać o tym, iż w Keni prezydent zarządził święto narodowe z okazji wyboru nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Mam pytanie do ludzi płacących abonament RTV, nie czujecie się oszukiwani? Jaką "misję edukacyjną" mają spełniać takie wiadomości...? Bo przyczynki stacji prywatnych mniej lub bardziej zrozumieć mogę, fakt nie zgadam się z nimi i jak juz napisałem są dla mnie szczytem absurdu, ale to prywatny kapitał więc nic mi do tego. Natomiast zupełnie nie rozumiem telewizji publicznej... Skoro każda stacja telewizyjna w Polsce dysponuje kanałem informacyjnym to przecież może tam pokazywać nabierząco relację , czyż nie...?

Dlaczego próbuje się wmówić biednemu szaremu obywatelowi, iż w danym dniu nie wydarzyło się nic ważniejszego, dla kraju w którym przyszło mu żyć, niż wybory mające miejsce na drugim krańcu świata...

Oczywiście Stany Zjednoczone wielką potęgą są, i co nam do tego... Mają nowego prezydenta fajnie, ale co teraz...

Obama nie zostanie prezytedntem z dnia na dzień, ba z dnia na dzień nie zrealizuje swych załozeń programowych, a nasi domorośli eksperci już zastanawiają się nad korzyściami jakie jego prezydentura dla nas przyniesie. O ile faktycznie jakieś przyniesie, bo jak wiemy umowy dżentelmeńskie z USA nie zawsze wychodzą nam na dobre...

O korzyściach porozmawiać będziemy mogli za 4 lata, a nie w dzień czy dwa po wyborze... Jak ludzie mogą kupować taką paplanię, dlaczego na siłę stara się ich ogłupić... To tak, jak słuchać "ekspertyzy" Tomaszewskiego, któremu raz udało się bramki nie puscić i już stał się narodowym bohaterem, na temat organizacji Euro 2012...