wtorek, 13 kwietnia 2010

post mortem

Z całkiem poważnych, acz nie do końca poprawnych rozważań nad rozlaną czekoladą...

PRZESŁANKA:
Śmierć Prezydenta. Wywołała wielkie poruszenie, nie tylko w nadwiślańskim kraju. Wiele osób skłoniła do chwili zadumy i refleksji.

KONKLUZJA:
Kiedy ostatnie trumny przykryje już warstwa świeżej gleby, a kompanie honorowe powrócą do swych garnizonów, staniemy oko w oko, z nową polityczną rzeczywistością, czy diametralnie inną?
Bardzo to wątpliwe, jeżeli śmierć księdza lubującego wadowickie kremówki, niczego w "polskim piekiełku" nie zmieniła, to tym bardziej nie zmieni jej śmierć prezydenta, który i nie ma się tutaj co oszukiwać, do specjalnie lubianych polityków nie należał.



FUTUROLOGIA:
Jedyne, co faktycznie może ulec chwilowej zmianie, to obraz kampanii prezydenckiej. Możemy chyba zapomnieć o "pełnych merytorycznych argumentów" debatach (do tej pory, też nie za wiele ich było, ale zawsze to coś), możemy chyba również zapomnieć o programach wyborczych.

Pomysł, by wystawić wspólnego ponadpartyjnego kandydata, w realiach polskiej sceny politycznej, od początku wydawał się chybiony.

Paradoksalnie może się okazać, iż do wygrania wyborów wcale nie potrzeba niebotycznych kwot wydawanych na ogłoszenia i spoty wyborcze. Oczami wyobraźni już widzę spot PiS'u, gdzie na tle czarno-białych fotografii zmarłej pary prezydenckiej pojawia się napis: "Uczcij Ich pamięć! Zagłosuj na PiS".
Ludzie to chwycą, ludzie to kupią. Nie od dziś wiadomo, że nic tak nie jednoczy Polaków, jak wspólna tragedia.

Decyzja podjęta pod wpływem chwil "patriotycznego uniesienia"; decyzja, której podstawy odbiegają od racjonalnych standardów; decyzja dyktowana współczuciem; decyzja, której skutki mogą okazać się dla kraju opłakane.

Może to nie czułe, może nie powinienem tego pisać, ale katastrofa TU-154M, to manna z nieba dla miotającego się w konwulsjach PiS' u. Po raz kolejny, narodowa martyrologia budowana będzie na tragedii, na pamięci o "męczeństwie", na romantycznym etosie Polski jako Chrystusa narodów.

Czy tragicznie zmarły prezydent okaże się dla PiS, i nie tylko, nowym polskim męczennikiem, który poświęcił się na ołtarzu pamięci o mordzie dokonanym w Katyniu, a jego poświęcenie może być jedynie porównywane do męczeńskiej śmierci św. Wojciecha?
Czy tragicznie zmarła małżonka pierwszego obywatela RP, zostanie okrzyknięta polską Lady D.? 


PS. Nie ulega wątpliwości, że katastrofa w Smoleńsku nosi znamiona tragedii narodowej, jednak głosy, iż odszedł "kwiat polskiej polityki", czy też polskiego życia publicznego wydają się zbyteczną kurtuazją.